O mnie

Kiedy w 2010 roku odbierałam dyplom magistra filologii polskiej nie przeszłoby
mi przez myśl, że kiedykolwiek będę zajmować się kwiatami. Od zawsze drzemał we mnie ogromny twórczy potencjał. Nagromadzenia tej energii były dla mnie stanem nie do wytrzymania, który uspokoić można było tylko w procesie tworzenia >czegoś<, dziedzina sztuki nie gra tu większej roli – sprawdzały się pisarstwo, rysunek, rzeźba, snycerka. Ostatecznie jednak to właśnie kształtowanie przestrzeni za pomocną kwiatów i roślin okazało się tym, co zatrzymało mnie na dłużej
i co uwodzi nadal. Ten wyjątkowy romans, trwa już ponad dekadę.

Zakochana w nowej dziedzinie stawiałam swoje pierwsze kroki samodzielnie,
z pomocą podręczników i atlasów botanicznych, licznych tutoriali i z uporem mocno zdeterminowanego nowicjusza. Czy będzie dla Państwa zaskoczeniem jeśli napiszę, że największą pomocą okazały się dla mnie tysiące godzin spędzonych
na analizowaniu pracy najlepszych światowych twórców i pracowni? Constance Spry, Putnam Flowers, Tulipina, Siren Flower Co, Azuma Makoto
i wielu innych – jestem ich najpilniejszą uczennicą. Pozostało tylko, i aż, spędzić tysiące godzin z kwiatami w ręku, w naczyniu i na skomplikowanych instalacjach, by pojąć gdzie i w czym tkwi sekret powodzenia, ten estetyczny i ten techniczny. Moje lekcje trwają nadal, niespieszna praca z kwiatami, pomiędzy zleceniami,
w czasie wolnym, jest tym, co kształtuje język każdego twórcy i nie powinna zakończyć się nigdy, bo razem z nią zakończy się rozwój.

W roku 2015 r. pod szyldem Wietrznego Pola otworzyliśmy popularną katowicką kwiaciarnię, w ramach której wykonaliśmy niezliczoną ilość scenografii ślubnych i wielkogabarytowych instalacji na potrzeby instytucji kultury, radia, organizatorów festiwali
czy urzędów. Jednym z bardziej wyjątkowych wyzwań było wykonanie instalacji-dżungli w 18 metrowym tramwaju, który przez 
3 tygodnie poruszał się po głównych miastach śląskiej metropolii w ramach Szczytu Klimatycznego ONZ. Czy na to wyzwanie może kogokolwiek przygotować szkoła?

W 2018 roku Wietrzne Pole zmieniło swój szyld na zdecydowanie wyraźniejszy – Kwiaty – i przygoda ta trwa po dzień dzisiejszy. Na ten moment nie byłabym w stanie tworzyć tej inicjatywy samodzielnie więc, jak bywa w podobnych przypadkach, do akcji wkroczył mój nieoceniony mąż – Szymon. Bez niego nie udałoby się nic z wyżej wymienionych wypadków.